„ Powrót „
- Wracajmy do wioski…
- Tak… To jedyne miejsce, gdzie
na nas jeszcze czekają
Minęło tak wiele czasu, od kiedy
ostatni raz się widzieli. Całe 6 lat. To sporo czasu, które po części zostało
zmarnowane i zaprzepaszczone przez trójkę ludzi, tak ważnych i szanowanych.
Jednak medal zawsze ma dwie strony. Dzięki wydarzeniom z przed laty, zostały
odbudowane pewne więzi, które w brutalny sposób zostały zerwane. Teraz
połączone ze sobą, są jeszcze silniejsze i trwalsze niż kiedyś. Jeśli los będzie
dla nich łaskawy, to nie pozwoli aby ponownie je przerwano.
Do swojej rodzinnej wioski mieli
spory kawałek, zważywszy na to, że znajdowali się na jakimś pustkowiu, które
nie podlegało pod żaden kraj. Trzeba było dokładnie przeanalizować swoje położenie,
aby określić właściwy kierunek drogi. Gdy już się to udało, mogli śmiało
wracać. Według ich obliczeń, na miejsce dotrą za 2 – 3 dni a jeśli przyspieszą
w wiosce będą już pojutrze. Chociaż zapadł zmierzch, oni postanowili rozpocząć
podróż, póki jeszcze jest ku temu możliwość. Dopiero, kiedy widoczność stanie
się ograniczona zrobią postój.
Poruszali się naprawdę szybko. W
ciągu kilku godzin, przebiegli spory kawałek. Niestety zmęczenie dopadło nawet
ich. Zeskoczyli z drzew, szukając jakiegoś miejsca na odpoczynek. W końcu
znaleźli niewielką grotę, porośniętą mchem oraz jakimiś krzakami. Bronią
przecięli grubsze korzenie aby móc wejść do środka. Gdy już się tam znaleźli,
rozpalili ognisko z gałęzi, które przed chwilą ścięli i przygotowali sobie
posiłek, złożony z leśnych owoców jakie tu znaleźli.
- Ciekawe, jak wygląda teraz
wioska …
- Tak… Na pewno sporo się
zmieniło…
- Być może… Idę spać… Dobranoc
- Dobranoc
Owa dwójka ułożyła się do snu,
aby zregenerować siły i z samego rana wyruszyć w dalszą drogę. Noc otuliła ich
swoim płaszczem a gwiazdy oraz Księżyc strzegli ich bezpieczeństwa, aby rano
mogli spokojnie kroczyć przed siebie.
Cisza panowała w całym lesie.
Czasami taki spokój jest bardzo zdradliwy i może sprowadzić kłopoty. Na
szczęście tym razem tak nie było. Pan Nocy dokładnie czuwał nad wszystkim, co
działo się w czasie jego „warty”. Pozwolił dwóm podróżnikom wyspać się
dokładnie, po kilkugodzinnym biegu, przez gęstwiny i pustkowia, które czasami
stawały na ich drodze.
W tym czasie, w Kraju Ognia, oddalonym
o kilkaset kilometrów, wszyscy shinobi zostali postawieni na równe nogi. Nie
było im dane spać, gdyż zostali wezwani do Hokage. Wszystkie oddziały ANBU
zjawiły się w jej gabinecie aby dokładnie wysłuchać tego, co ma do powiedzenia.
Nikt nie ośmielił się jej przeszkodzić. Po minie kobiety, można było sądzić, że
jest to coś ważnego dlatego każdy siedział cicho.
- Dobrze, że wszyscy jesteście. Właśnie
dostałam informację, że Konoha zostanie zaatakowana. Dlatego Was zebrałam.
Trzeba ewakuować wszystkich cywili do schronów, które znajdują się w różnych
punktach wioski.
- Kto ma zaatakować ? – zapytał
Asuma
- Napastnikami są ludzie …. Kiri
– Gakure – powiedziała blondynka
- Czy nie podpisywaliśmy z nimi
sojuszu ? – zapytał Kakashi, zdziwiony tą informacją
- Niestety został zerwany, dzięki
szpiegowi, który przeniknął do Konohy.
- Kiedy zaatakują ? – zapytał
Shikamaru, jednak jako odpowiedź usłyszał głośny huk. Wszyscy podbiegli do okna
i ujrzeli kłęby dymu.
- Obstawić główne bramy ! –
rozkazała Chuninom- Wy ewakuujecie cywilów ! – zwróciła się do Geninów – ANBU
na mury, oraz rozproszyć się po lesie ! Raporty zdawać co pół godziny ! Chcę
wiedzieć dokładnie co się dzieje ! – krzyczała
- Tak jest ! – odpowiedzieli
wszyscy i opuścili gabinet
- Ino ! Hinata ! Będziecie pomagać
przy zranionych. Włączcie się do walki tylko wtedy, gdy to będzie konieczne –
powiedziała Tsunade
- Tak jest ! – wybiegły w szybkim
tempie, rozdzielając się po drodze
- Naruto, Kiba , Shino ! –
działacie jako drużyna. Przydzielam Was
do głównej bramy!
- Dobrze – powiedzieli i zniknęli
- Lee, Neji, Shikamaru –
działacie w centrum wioski, mając uwagę na pobliskich shinobi. Będziecie się
posuwać w stronę wschodnią – rozkazała
- Już idziemy
- Chouji, wspomożesz grupę Kiby –
rozkazała. Akimichi opuścił gabinet jak najszybciej mógł. Resztę zadań
przydzieliła Jouninom, którzy mieli strzec pozostałych bram oraz centrum.
- Tsunade, powinnaś się przenieść
w bezpieczne miejsce – powiedział Jiraya, który nagle pojawił się na parapecie
okna
- Nic z tego ! Jako Hokage mam
obowiązek bronić tej wioski ! – krzyknęła na mężczyznę
- Nic się nie zmieniłaś. W takim
razie dwójka Sanninów wraca do gry – uśmiechnął się, znikając sprzed oczu
blondynce.
- Shizune ! – zawołała swoją
pomocnicę
- Tak ? – zapytała
- Pomożesz Ino oraz Hinacie ! –
wydała rozkaz. Ciemnowłosa nie chciała opuszczać swojej przyjaciółki ale widząc
jej wzrok szybko wybiegła z pomieszczenia, kierując się tam, gdzie znajdowała
się dwójka dziewczyn.
Co raz częstsze wybuchy, szczęki
mieczy, przelatujące bronie, umierający ludzie i ich przeraźliwe krzyki.
Chociaż wojna dopiero się zaczęła, po obu stronach znalazło się już wielu
poległych. Cywile oraz wojownicy ginęli
w bezsensownej walce, którą wywołał jeden człowiek. Niepozorny,
niezauważalny a jednak tak niebezpieczny. Najgorsze jest to, iż nikt nie
wie kim on był. Nie znaleźli winowajcy wśród mieszkańców wioski. Cała sytuacja
stawała się coraz cięższa i niebezpieczna….
Kolejne krzyki, płacz oraz
zgrzyty roznosiły się po wiosce. Były też słyszane po za jej granicami. Kraj
Ognia przeżywał prawdziwą, krwawą i zimną wojnę. Jednak byli ludzie, którzy nie zamierzali się
poddawać. Walczyli z całych sił, aby tylko obronić swoje domy oraz kobietę,
która stoi na czele Konohy. Ich głównym celem jest ochrona cywili oraz Tsunade.
Są gotowi poświęcić własne życie aby tylko ich wioska, w której się urodzili
była znowu bezpieczna i spokojna.
Dwie dziewczyny rozdzieliły się.
Każda pobiegła do innej grupy, aby nieść pomoc rannym. Co kilka kroków
widziały, jak martwe ciała padają na ziemię. Nie ważne czy był to wróg czy
mieszkaniec Konohy. Widok jaki musiały oglądać przerażał je. Niestety one
również są wojowniczkami i mają swoje obowiązki. Biegały we wszystkie strony
służąc rannym swoją pomocą, jednocześnie odpierając ataki natrętnych wrogów,
którzy zakłócili spokój jaki panował od wielu lat.
Hinata znalazła się przy grupie
Kiby. Leczyła właśnie rannego Akamaru, który wniósł wiele do walki. Razem z Naruto oraz Shino stara się walczyć z
całych sił. Mimo iż jest to tylko pies, to on również mieszka w tej wiosce. To
też jego dom. Tu się wychował i tu ma zamiar umrzeć, chociażby nawet w czasie
tej masakry, jaka ma miejsce.
- Leż spokojnie… Zaraz Ci pomogę
– powiedziała dziewczyna, lecząc jego ranne nogi
- Co tu robisz ? Miałaś pomagać Ino
– powiedział Naruto, widząc przyjaciółkę kucającą nad psem
- Właśnie to robię.
Rozdzieliłyśmy się, aby łatwiej było nam nieść pomoc – powiedziała
Inuzuka patrzył kątem oka, jak
jego zwierzak cierpi. Niestety nie mógł być teraz przy nim. Musiał skupić się
na walce, która trwa od kilku godzin. Ich szanse wciąż maleją, lecz oni nie
poddają się. Biało oka skończyła zajmować się zwierzęciem a kiedy chciała
podbiec do kolejnego rannego, usłyszała głos przyjaciela :
- Uważaj ! – krzyknął blondyn.
Hyuga nie zdążyła zareagować. Spojrzała zbyt późno. Po chwili poczuła jak upada
na ziemię, czując jak coś mokrego plami jej bluzkę…
Kiedy mieszkańcy Kraju Ognia
próbują ratować wioskę, dwójka ludzi śpi spokojnie w obcym miejscu, nie zdając
sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które właśnie zawitało do rodzinnej
miejscowości. Oni byli tu a tamci tam.
Nie mogli się o niczym dowiedzieć. Niestety.
Jeden z nich obudził się. Wyjrzał
z jaskini. Zobaczył jak Księżyc powoli zachodzi, rozjaśniając niebo. Wciąż
panowała noc, jednak z pewnej strony robiło się dziwnie jasno. Wrócił do środka
budząc swojego towarzysza.
- Wstawaj. Ruszajmy – powiedział
- Racja… Miejmy to już za sobą
Po krótkiej wymianie zdań, oboje
wybiegli z jaskini, kierując się w swoją stronę. Nabrali szybkiego tempa aby
nadłożyć drogi, którą zmarnowali przez odpoczynek. Przemierzali lasy, doliny i góry. Chcieli
dotrzeć na miejsce szybciej niż to ustalili. Z jakiś powodów, coś ich ciągnęło
do wioski. Coś nakazywało im, aby jeszcze bardziej przyspieszyć. Tak też
zrobili. Stali się tak szybcy, że prawie niewidoczni dla ludzkiego oka.
Biegli a wręcz pędzili tak od
kilku godzin. Do ich celu pozostało im jakieś 50 km. Zrobili chwilowy postój
aby napić się i posilić, po czym znów ruszyli.
Coraz bardziej się zbliżali. Im byli bliżej tym bardziej przyspieszali.
- Zaczekaj – odezwał się jeden z
nich
- Co się stało ? – zapytał drugi
- Patrz – powiedział, wskazując
na niebo – Słońce prawie zachodzi. Biegniemy od kilkunastu godzin. Zróbmy
przerwę.
- Do Konohy pozostało już kilka
kilometrów. Odpoczniemy na miejscu
- Uparty jak zawsze. Dobrze,
idziemy
Znów ruszyli w drogę. Po
kolejnych pięciu godzinach, zza konarów drzew ujrzeli znak Konohy. Gdy
podbiegli bliżej, widok który zastali przeraził ich. Zobaczyli jak kłęby dymu
unoszą się dookoła, ninja wioski walczą z kimś na całego, giną ludzie, którzy
krzyczą wołając o pomoc. Bez wahania przebiegli przez główną bramę. Kiedy
znaleźli się w środku, zobaczyli jeszcze bardziej mroczny widok, niż na
zewnątrz. Dokładnie się rozejrzeli. Jeden z nich ujrzał walczącego Narę oraz
Aburame. Po drugiej stronie leżał ranny Kiba, chroniący swojego psa.
Tumany kurzu, przysłaniały im
widok. Kilka minut temu nastąpiła kolejna eksplozja, która potrząsnęła Konohą.
Zerowa widoczność uniemożliwiła włączenie się do walki. Nagle, przed oczami
jednego z przybyszów, przemknęła blond włosa czupryna. Od razu została
rozpoznana:
- Naruto ?
Kim są owi przybysze ? Kto
powrócił do Konohy ? Jak długo potrwa ta walka ? Czy Kraj Ognia został
wystawiony na próbę ? Czy szala tej batalii przechyli się na stronę Kiri Gakure
czy też Konohy ? Jak to wszystko się skończy ? Ile ludzi jeszcze zginie ? Czy
Ci, którzy właśnie weszli do wioski to sprzymierzeńcy czy nowi wrogowie ?
Tego i jeszcze więcej dowiecie
się już niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz