poniedziałek, 2 grudnia 2013

" 1 "

„ Powrót „

- Wracajmy do wioski…
- Tak… To jedyne miejsce, gdzie na nas jeszcze czekają

Minęło tak wiele czasu, od kiedy ostatni raz się widzieli. Całe 6 lat. To sporo czasu, które po części zostało zmarnowane i zaprzepaszczone przez trójkę ludzi, tak ważnych i szanowanych. Jednak medal zawsze ma dwie strony. Dzięki wydarzeniom z przed laty, zostały odbudowane pewne więzi, które w brutalny sposób zostały zerwane. Teraz połączone ze sobą, są jeszcze silniejsze i trwalsze niż kiedyś. Jeśli los będzie dla nich łaskawy, to nie pozwoli aby ponownie je przerwano.
Do swojej rodzinnej wioski mieli spory kawałek, zważywszy na to, że znajdowali się na jakimś pustkowiu, które nie podlegało pod żaden kraj. Trzeba było dokładnie przeanalizować swoje położenie, aby określić właściwy kierunek drogi. Gdy już się to udało, mogli śmiało wracać. Według ich obliczeń, na miejsce dotrą za 2 – 3 dni a jeśli przyspieszą w wiosce będą już pojutrze. Chociaż zapadł zmierzch, oni postanowili rozpocząć podróż, póki jeszcze jest ku temu możliwość. Dopiero, kiedy widoczność stanie się ograniczona zrobią postój.
Poruszali się naprawdę szybko. W ciągu kilku godzin, przebiegli spory kawałek. Niestety zmęczenie dopadło nawet ich. Zeskoczyli z drzew, szukając jakiegoś miejsca na odpoczynek. W końcu znaleźli niewielką grotę, porośniętą mchem oraz jakimiś krzakami. Bronią przecięli grubsze korzenie aby móc wejść do środka. Gdy już się tam znaleźli, rozpalili ognisko z gałęzi, które przed chwilą ścięli i przygotowali sobie posiłek, złożony z leśnych owoców jakie tu znaleźli.

- Ciekawe, jak wygląda teraz wioska …
- Tak… Na pewno sporo się zmieniło…
- Być może… Idę spać… Dobranoc
- Dobranoc

Owa dwójka ułożyła się do snu, aby zregenerować siły i z samego rana wyruszyć w dalszą drogę. Noc otuliła ich swoim płaszczem a gwiazdy oraz Księżyc strzegli ich bezpieczeństwa, aby rano mogli spokojnie kroczyć przed siebie.
Cisza panowała w całym lesie. Czasami taki spokój jest bardzo zdradliwy i może sprowadzić kłopoty. Na szczęście tym razem tak nie było. Pan Nocy dokładnie czuwał nad wszystkim, co działo się w czasie jego „warty”. Pozwolił dwóm podróżnikom wyspać się dokładnie, po kilkugodzinnym biegu, przez gęstwiny i pustkowia, które czasami stawały na ich drodze.

W tym czasie, w Kraju Ognia, oddalonym o kilkaset kilometrów, wszyscy shinobi zostali postawieni na równe nogi. Nie było im dane spać, gdyż zostali wezwani do Hokage. Wszystkie oddziały ANBU zjawiły się w jej gabinecie aby dokładnie wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Nikt nie ośmielił się jej przeszkodzić. Po minie kobiety, można było sądzić, że jest to coś ważnego dlatego każdy siedział cicho. 

- Dobrze, że wszyscy jesteście. Właśnie dostałam informację, że Konoha zostanie zaatakowana. Dlatego Was zebrałam. Trzeba ewakuować wszystkich cywili do schronów, które znajdują się w różnych punktach wioski.
- Kto ma zaatakować ? – zapytał Asuma
- Napastnikami są ludzie …. Kiri – Gakure – powiedziała blondynka
- Czy nie podpisywaliśmy z nimi sojuszu ? – zapytał Kakashi, zdziwiony tą informacją
- Niestety został zerwany, dzięki szpiegowi, który przeniknął do Konohy.
- Kiedy zaatakują ? – zapytał Shikamaru, jednak jako odpowiedź usłyszał głośny huk. Wszyscy podbiegli do okna i ujrzeli kłęby dymu.
- Obstawić główne bramy ! – rozkazała Chuninom- Wy ewakuujecie cywilów ! – zwróciła się do Geninów – ANBU na mury, oraz rozproszyć się po lesie ! Raporty zdawać co pół godziny ! Chcę wiedzieć dokładnie co się dzieje ! – krzyczała
- Tak jest ! – odpowiedzieli wszyscy i opuścili gabinet
- Ino ! Hinata ! Będziecie pomagać przy zranionych. Włączcie się do walki tylko wtedy, gdy to będzie konieczne – powiedziała Tsunade
- Tak jest ! – wybiegły w szybkim tempie, rozdzielając się po drodze
- Naruto, Kiba , Shino ! – działacie jako drużyna.  Przydzielam Was do głównej bramy!
- Dobrze – powiedzieli i zniknęli
- Lee, Neji, Shikamaru – działacie w centrum wioski, mając uwagę na pobliskich shinobi. Będziecie się posuwać w stronę wschodnią – rozkazała
- Już idziemy
- Chouji, wspomożesz grupę Kiby – rozkazała. Akimichi opuścił gabinet jak najszybciej mógł. Resztę zadań przydzieliła Jouninom, którzy mieli strzec pozostałych bram oraz centrum.
- Tsunade, powinnaś się przenieść w bezpieczne miejsce – powiedział Jiraya, który nagle pojawił się na parapecie okna
- Nic z tego ! Jako Hokage mam obowiązek bronić tej wioski ! – krzyknęła na mężczyznę
- Nic się nie zmieniłaś. W takim razie dwójka Sanninów wraca do gry – uśmiechnął się, znikając sprzed oczu blondynce.
- Shizune ! – zawołała swoją pomocnicę
- Tak ? – zapytała
- Pomożesz Ino oraz Hinacie ! – wydała rozkaz. Ciemnowłosa nie chciała opuszczać swojej przyjaciółki ale widząc jej wzrok szybko wybiegła z pomieszczenia, kierując się tam, gdzie znajdowała się dwójka dziewczyn.

Co raz częstsze wybuchy, szczęki mieczy, przelatujące bronie, umierający ludzie i ich przeraźliwe krzyki. Chociaż wojna dopiero się zaczęła, po obu stronach znalazło się już wielu poległych.  Cywile oraz wojownicy ginęli w bezsensownej walce, którą wywołał jeden człowiek.  Niepozorny,  niezauważalny a jednak tak niebezpieczny. Najgorsze jest to, iż nikt nie wie kim on był. Nie znaleźli winowajcy wśród mieszkańców wioski. Cała sytuacja stawała się coraz cięższa i niebezpieczna….
Kolejne krzyki, płacz oraz zgrzyty roznosiły się po wiosce. Były też słyszane po za jej granicami. Kraj Ognia przeżywał prawdziwą, krwawą i zimną wojnę.  Jednak byli ludzie, którzy nie zamierzali się poddawać. Walczyli z całych sił, aby tylko obronić swoje domy oraz kobietę, która stoi na czele Konohy. Ich głównym celem jest ochrona cywili oraz Tsunade. Są gotowi poświęcić własne życie aby tylko ich wioska, w której się urodzili była znowu bezpieczna i spokojna.
Dwie dziewczyny rozdzieliły się. Każda pobiegła do innej grupy, aby nieść pomoc rannym. Co kilka kroków widziały, jak martwe ciała padają na ziemię. Nie ważne czy był to wróg czy mieszkaniec Konohy. Widok jaki musiały oglądać przerażał je. Niestety one również są wojowniczkami i mają swoje obowiązki. Biegały we wszystkie strony służąc rannym swoją pomocą, jednocześnie odpierając ataki natrętnych wrogów, którzy zakłócili spokój jaki panował od wielu lat.
Hinata znalazła się przy grupie Kiby. Leczyła właśnie rannego Akamaru, który wniósł wiele do walki.  Razem z Naruto oraz Shino stara się walczyć z całych sił. Mimo iż jest to tylko pies, to on również mieszka w tej wiosce. To też jego dom. Tu się wychował i tu ma zamiar umrzeć, chociażby nawet w czasie tej masakry, jaka ma miejsce.

- Leż spokojnie… Zaraz Ci pomogę – powiedziała dziewczyna, lecząc jego ranne nogi
- Co tu robisz ? Miałaś pomagać Ino – powiedział Naruto, widząc przyjaciółkę kucającą nad psem
- Właśnie to robię. Rozdzieliłyśmy się, aby łatwiej było nam nieść pomoc – powiedziała
Inuzuka patrzył kątem oka, jak jego zwierzak cierpi. Niestety nie mógł być teraz przy nim. Musiał skupić się na walce, która trwa od kilku godzin. Ich szanse wciąż maleją, lecz oni nie poddają się. Biało oka skończyła zajmować się zwierzęciem a kiedy chciała podbiec do kolejnego rannego, usłyszała głos przyjaciela :
- Uważaj ! – krzyknął blondyn. Hyuga nie zdążyła zareagować. Spojrzała zbyt późno. Po chwili poczuła jak upada na ziemię, czując jak coś mokrego plami jej bluzkę…

Kiedy mieszkańcy Kraju Ognia próbują ratować wioskę, dwójka ludzi śpi spokojnie w obcym miejscu, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które właśnie zawitało do rodzinnej miejscowości.  Oni byli tu a tamci tam. Nie mogli się o niczym dowiedzieć. Niestety.
Jeden z nich obudził się. Wyjrzał z jaskini. Zobaczył jak Księżyc powoli zachodzi, rozjaśniając niebo. Wciąż panowała noc, jednak z pewnej strony robiło się dziwnie jasno. Wrócił do środka budząc swojego towarzysza.

- Wstawaj. Ruszajmy – powiedział
- Racja… Miejmy to już za sobą

Po krótkiej wymianie zdań, oboje wybiegli z jaskini, kierując się w swoją stronę. Nabrali szybkiego tempa aby nadłożyć drogi, którą zmarnowali przez odpoczynek.  Przemierzali lasy, doliny i góry. Chcieli dotrzeć na miejsce szybciej niż to ustalili. Z jakiś powodów, coś ich ciągnęło do wioski. Coś nakazywało im, aby jeszcze bardziej przyspieszyć. Tak też zrobili. Stali się tak szybcy, że prawie niewidoczni dla ludzkiego oka.
Biegli a wręcz pędzili tak od kilku godzin. Do ich celu pozostało im jakieś 50 km. Zrobili chwilowy postój aby napić się i posilić, po czym znów ruszyli.  Coraz bardziej się zbliżali. Im byli bliżej tym bardziej przyspieszali.

- Zaczekaj – odezwał się jeden z nich
- Co się stało ? – zapytał drugi
- Patrz – powiedział, wskazując na niebo – Słońce prawie zachodzi. Biegniemy od kilkunastu godzin. Zróbmy przerwę.
- Do Konohy pozostało już kilka kilometrów. Odpoczniemy na miejscu
- Uparty jak zawsze. Dobrze, idziemy 

Znów ruszyli w drogę. Po kolejnych pięciu godzinach, zza konarów drzew ujrzeli znak Konohy. Gdy podbiegli bliżej, widok który zastali przeraził ich. Zobaczyli jak kłęby dymu unoszą się dookoła, ninja wioski walczą z kimś na całego, giną ludzie, którzy krzyczą wołając o pomoc. Bez wahania przebiegli przez główną bramę. Kiedy znaleźli się w środku, zobaczyli jeszcze bardziej mroczny widok, niż na zewnątrz. Dokładnie się rozejrzeli. Jeden z nich ujrzał walczącego Narę oraz Aburame. Po drugiej stronie leżał ranny Kiba, chroniący swojego psa.
Tumany kurzu, przysłaniały im widok. Kilka minut temu nastąpiła kolejna eksplozja, która potrząsnęła Konohą. Zerowa widoczność uniemożliwiła włączenie się do walki. Nagle, przed oczami jednego z przybyszów, przemknęła blond włosa czupryna. Od razu została rozpoznana:

- Naruto ?

Kim są owi przybysze ? Kto powrócił do Konohy ? Jak długo potrwa ta walka ? Czy Kraj Ognia został wystawiony na próbę ? Czy szala tej batalii przechyli się na stronę Kiri Gakure czy też Konohy ? Jak to wszystko się skończy ? Ile ludzi jeszcze zginie ? Czy Ci, którzy właśnie weszli do wioski to sprzymierzeńcy czy nowi wrogowie ?
Tego i jeszcze więcej dowiecie się już niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz