poniedziałek, 2 grudnia 2013

" 20 "



„ Boże Narodzenie ”

Cała Konoha śpiewała kolędy, kończąc przygotowania do Bożego Narodzenia. Największa choinka, która znajdowała się na samym środku wioski, została już przystrojona w piękne ozdoby. Pozostało jeszcze zawiesić Aniołka na czubek drzewka i wszystko będzie gotowe i tak, jak należy. Zaszczyt ten przypadał Hokage, który zgodnie z tradycją – umieszczał ostatni element. Tak było i w tym przypadku, jednak z małym urozmaiceniem. Mianowicie kiedy Tsunade stała na wysokiej drabinie i nakładała Anioła, nadbiegający Konohamaru, który uciekał przed Naruto, wpadł prosto na jej brzeg i prawie zrzucił Wielmożną na ziemię. Na szczęście nic się nie stało oprócz tego, iż blondynka była tak wściekła że po zejściu z drabiny natarła chłopakowi uszu za ten wybryk. Tym razem Naruto nie ucierpiał, gdyż udało mu się wybrnąć z całej opresji.

- Żeby mi to było ostatni raz ! – krzyczała Piąta, karząc wnuczka Trzeciego. Każdy słyszał krzyk kobiety, który – jak wiadomo – był bardzo donośny. Po jakimś czasie blondynka umilkła i wszyscy wrócili do ostatnich poprawek. Rodziny wróciły do domy by założyć odświętne stroje a także by przygotować prezenty, które podarują bliskim.
- Naruto ! – zawołała Hinata
- Coś się stało ? – zapytał blondyn, gdy dziewczyna znalazła się przy nim.
- Chciałam zapytać, czy zjesz z nami kolację ?
- Z Wami ? To znaczy ? – zadał pytania, co wprawiło Hinatę w małe osłupienie, lecz na pomoc przyszedł jej Kiba.
- Z nami – powiedział Inuzuka, wymieniając imiona wszystkich przyjaciół – No chyba, że wolisz spędzić ten czas z dorosłymi – dodał.
- W tym roku młodzież świętuje osobno ! – wydarł się Lee
- To u kogo ta impreza ? – zapytał blondyn, szczerząc się szeroko.
- U nas – usłyszeli głos
- Cześć – Itachi przywitał się
- No jasne ! Przecież macie największy dom w Konoha ! To idealne miejsce ! – ryknął Naruto na całą wioskę, przyprawiając tym samym Sasuke o nie małą złość.
- Wydzieraj się jeszcze głośniej, głąbie – warknął.
- Idziemy ! – ryknął jeszcze raz Naruto, wieszając swe ramię na Sasuke, który lekko się uśmiechnął, choć minę miał lekko złą.
- To będzie impreza roku ! – stwierdził Lee.
- Święta i Sylwester w posiadłości klanu Uchiha ! Wypas ! – krzyczał blondyn. Zamilkł dopiero, gdy Sasuke już nie wytrzymał jego wrzasków nad uchem i uciszył go kuksańcem w głowę.
- Ał… - jęknął ale i jednocześnie zamilknął.

******

Biegła ile sił w nogach. Chciała już być na miejscu. Pragnęła ujrzeć swój cel. Niestety pozostało jeszcze tak wiele drogi do przebycia a pogoda wciąż się zmieniała. Każda śnieżyca opóźniała ją i oddalała od mety. Niestety nie mogła podróżować w takich warunkach aby nie zboczyć z drogi.

Kątem oka zauważyła dwa cienie. Dobrze wiedziała kim oni są. Wciąż siedzieli jej na ogonie i w żadnym wypadku nie zamierzali odpuścić. Haruno nie miała czasu by się teraz nimi przejmować.  Najwyżej zajmie się tym, gdy już będzie bliska miejsca, do którego zmierza. Nie wiedziała jak wiele drogi jej zostało do przebycia, gdyż wszystko zasypane białym puchem, wyglądało identycznie, toteż nie można było rozpoznać w jakim miejscu ostatecznie się znajduje. W tej chwili musiała liczyć na kompas, który miała ze sobą. On wskazywał jej przez cały czas drogę i tylko na niego w tej chwili liczy oraz na intuicję, której od zawsze wierzyła i na niej wiecznie polegała.

- Jestem już tak daleko od miejsca, z którego wyruszyłam. Ile jeszcze mam do przebycia ? – pytała samą siebie. Pamiętała, że gdy ujrzy przed sobą spiczaste drzewo o gałęziach, które nawet w zimę są dość rozłożyste, będzie prawie u celu. Jak na razie niczego takiego nie widziała, więc musiała biec dalej. Na szczęście pogoda wciąż dopisywała a opady śniegu ustały, tak więc konieczność robienia przerwy, była tu zbędna.

Utrzymywali odpowiednią odległość, jednak wciąż mieli ją na oku. Śledzili każdy jej ruch. Wiedzieli też, że odkryła ich obecność, mimo tego nadal zachowywali bezpieczną odległość, by w razie czego, nie wpaść w jakąś pułapkę. Co 100 km przesyłali zwoje z informacjami a później nadganiali stracony czas, który poświęcali na ową czynność. Gdy zajmowali się wykonywaniem zadania, musieli robić 15- to minutowe postoje, dzięki którym Sakura miała przewagę. Jednak nie na długo, gdyż owa dwójka szybko nadrabiała straty.

- Czy ona nie może się zatrzymać ? – zapytał jeden z nich
- Nie jęcz. Jesteś shinobi, w dodatku bardzo dobrze wyszkolonym – skarcił go drugi.
- Już nic nie mówię – odparł i nabrał tempa.

******

Ostrożnie przedzierała się przez krzaki, małe drzewa, zaspy i inne przeszkody, trzymając się ustalonego szlaku, którym podążała. Musiała dostać się na tyle blisko murów Konohy aby nie zostać zauważoną a także by mieć jak najbliżej do samej Hokage. Na szczęście znała jedno takie przejście, przez które bez problemu dotrze do serca wioski, nie będąc zauważoną. Wszak mieszkała tam kilkadziesiąt lat i zdążyła zapoznać się z wszystkimi wejściami, o których młode pokolenie a także trochę starsze nie ma nawet pojęcia. Ta wiedza dawała jej przewagę i zbliżyła do osiągnięcia sukcesu. Jedynym wrogiem tego wszystkiego, jest śnieg, na którym widać ślady stóp. Jednak z tym również sobie poradzi. Gdy Będzina tyle blisko, zacznie je zacierać suchymi gałązkami, które trzymała już w dłoni. Nie chciała zerwać ich później, gdyż każdy trzask będzie słyszalny z bliskiej odległości a to oznaczałoby porażkę w całym zadaniu, jakie musi wykonać.

Minęły kolejne trzy godziny a słońce powoli kryło się za horyzontem. Kanae nie miała zamiaru się zatrzymywać, zwłaszcza że była już coraz bliżej celu a to, iż nadchodzi noc, stało się dodatkowym atutem, gdyż będzie jeszcze mniej zauważalna.

- Już niedługo. Pozostały tylko te pagórki i będę na miejscu – rzekła do siebie a wraz z tą myślą zrobiła unik a raczej szybko schowała się w zaspach. Tego się nie spodziewała. Kilkaset metrów od bramy, stały straże. ANBU patrolowało teren, sprawdzając czy żaden wróg nie czai się na Liść. Przez 30 minut siedziała w ciszy i w bez ruchu, obserwując oddział, który pełnił wartę. W pewnej chwili usłyszała szelest. Kilku ludzi oddaliło się od bramy, co stało się idealnym momentem na przejście. Po cichu i w szybkim tempie, opuściła kryjówkę, stając przy murze, po czym ocierając się o niego plecami, zmierzała do tajnego wejścia. Kiedy znalazła się na miejscu, prawą dłonią zaczęła obmacywać kawałek ściany. Gdy już to zrobiła, zniknęła z pola widzenia i to w chwili, gdy oddział ANBU pojawił się na swoim miejscu.

- To tylko śnieżne szopy – powiedział jeden z nich.
- Ostrożności nigdy za wiele – rzekł dowódca. Kanae jednak to nie obchodziło. Udało jej się dotrzeć na miejsce. Teraz tylko musiała przejść odpowiednimi korytarzami i będzie w centrum wioski.

******

W posiadłości Uchiha rozpoczęły się gorące przygotowania do kolacji Wigilijnej. Tradycyjnie panowie stroili dom i nie mieli wstępu do kuchni a kto się odważył na ten – według dziewczyn – haniebny czyn, dostawał po dłoniach drewnianą łyżką. W taki oto sposób, w całym domu panował gwar, śmiech i oczywiście harmider, który powstał, gdy Kiba wraz z Naruto mieli przynieść bombki na choinkę.

Oboje zostali wysłani na strych. Nikt nie przewidział takich kłopotów, jakie właśnie miały nadejść. Uzumaki i Inuzuka skierowali się po schodach na najwyższą kondygnację domu, gdzie w jednym z pokoi,- który znajdował się na poddaszu – zostały umieszczone wszystkie ozdoby świąteczne. Kiedy dotarli na miejsce i otworzyli drzwi, jedyne co ujrzeli to smugi kurzu, który zakłębił się tam wiele lat temu i do tej pory nie został „wypuszczony”.

- I jak ja mam niby w tym chaosie, znaleźć pudło z bombkami, lampkami i łańcuchami ? – zapytał Naruto, machając ręką aby polepszyć sobie widoczność.
- Mnie nie pytaj. Przydało by się tu posprzątać – rzekł Kiba, robiąc to samo co blondyn. Oboje rozglądali się - na ile to było możliwe – po pokoju aby dostrzec choć niewielki zarys jakichś pudeł, niestety niczego nie ujrzeli. W końcu po 30 minutach jeden z nich idąc w stronę okna, uderzył o coś stopą.
- Mam ! Znalazłem ! – krzyknął uradowany Kiba, który prawie rozdeptał ozdoby choinkowe.
- Świetnie Kiba. Bierzemy je i idziemy stąd – rzekł Naruto. Wszystko skończyło by się dobrze, gdyby w pewnym momencie …
- Naruto ani się waż ! – powiedział Inuzuka, którego również kręciło w nosie.
- Ale ja już nie mogę – żalił się blondyn, powstrzymując się.
- Zostało kilka kroków – powiedział Kiba. Byli prawie ku końcowi, kiedy do pomieszczenia dotarł leciutki zefirek, spowodowany otwarciem drzwi wejściowych. Widocznie ktoś musiał wejść do środka. I tak oto zdarzyło się najgorsze.
- AAPSIK !!!! – rozległo się głośne kichnięcie a co za tym idzie, tuman kurzu jaki znajdował się na strychu, automatycznie rozszedł się po całym domu. Wraz z nim Kiba i Naruto, dosłownie zlecieli na dół z wszystkimi ozdobami świątecznymi, które jakimś cudem przeżyły upadek, jednak to wcale nie zadowoliło gości a wręcz przeciwnie.
- KIBA ! NARUTO ! – krzyknęły dziewczyny – CO WYŚCIE ZROBILI !! CAŁY DOM JEST BRUDNY !!! – wrzeszczała Ino, trzymając patelnie w ręku.
- To nie ja kichnąłem – rzekł blondyn, masując sobie cztery litery.
- NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ !! BIERZCIE SIĘ DO ROBOTY I SPRZĄTNIJCIE TEN BAŁAGAN !! – wydzierała się Ten Ten, trzymając w dłoni ostry nóż.
- Matoły – warknął Sasuke
- A Wy im w tym pomożecie. I tak nie macie żadnego zajęcia – powiedziała Yamanaka, rzucając w chłopaków ścierkami i gąbkami.
- Hahaha !!! – zaśmiał się Naruto, gdy zobaczył jak na głowie Sasuke zwisa mokra ścierka.
- Już nie żyjesz, głąbie ! – krzyknął Uchiha i zaczął gonić blondyna po całym domu.
- Czy oni kiedyś wydorośleją ? – zapytał Itachi, kręcąc głową.
- Chyba nie – rzekł Neji, patrząc jak dwójka pełnoletnich osób, goni się po mieszkaniu, tłukąc się szmatkami.
- Lepiej zabierajmy się do pracy – rzekł Itachi, łapiąc za mopa.

Po kilku godzinach sprzątania, wszyscy płci męskiej mieli dość. Leżeli zmęczeni gdzie popadło i żaden z nich nawet się nie odezwał. Dziewczyny zaś cieszyły się z czystego domu, który już niebawem zostanie przyozdobiony w świąteczne dekoracje. Ze względu na kłopoty jakie zostały wywołane, kolacja Wigilijna musiała zostać przeniesiona na dzień następny, gdyż wszystkie potrawy, które dziewczyny zdążyły przygotować – zmarnowały się.

******

Zapadła noc. Srebrny Księżyc zagościł nad Konohą, obdarzając ją swym pięknym blaskiem. Lecz nie tylko tam sięgały jego promienie. W nieznanym nam miejscu, dość daleko od Wioski Liścia, światło ciała niebieskiego padały również na zielonooką kunoichi, która zrobiła sobie postój. Ciepło ogniska, rozpalonego gdzieś na polanie, która była przykryta białym puchem, ogrzewało jej ciało, jednocześnie niosąc przyjemność.

- Wesołych Świąt – powiedziała do gwiazd, które towarzyszyły jej tej nocy. Odpowiedzi nie uzyskała, mimo to uśmiechnęła się gdy patrzyła w nieboskłon. To pierwsze, samotne święta jakie spędziła w ciągu całego, swojego życia. Czuła mały smutek w sercu ale wiedziała, że szybko minie a wtedy nie będzie już o tym myślała. Aby zapomnieć o nie miłych uczuciach, położyła się spać. Rano czeka ją dalsza droga i musi wcześniej wstać.

Dwójka ninja, również rozbiła obóz i to niedaleko Haruno by mieć ją na oku. Dla pewności oboje spali na zmianę. Pełnili wartę , zupełnie tak, jakby Sakura była groźnym więźniem, który nie może im uciec. Przed snem jednego z wartowników, został wysłany raport o poczynaniach zielonookiej a gdy już z tym się uporali, podzielili się godzinami trzymania straży, po czym pierwszy z nich udał się na spoczynek, podczas gdy ten drugi czuwał.

Noc była mroźna a temperatura zeszła poniżej zera. Na szczęście szybko się skończyła i nastał kolejny dzień. Sakura wraz ze wschodem słońca, wyruszyła w dalszą drogę aby jak najszybciej dotrzeć do celu. Według jej obliczeń nie zostało już wiele drogi do pokonania z czego była bardzo zadowolona.

- Jeszcze tylko kilka godzin i będę na miejscu – powiedziała do siebie, biegnąc wśród drzew. Radość jaką miała w sobie, znikała gdy wyczuwała obcą chakrę za swoimi plecami. Po jakimś czasie miała tego serdecznie dość, dlatego podjęła drugą, ważną decyzję. Jednak wykona ją dopiero, gdy będzie jeszcze bardziej bliżej celu, gdyż wszystko się może zdarzyć a ona nie chce zmarnować szansy, którą dostała od losu.

Godzina za godziną mijała, kilometry pokonywane przez trójkę shinobi szybko ulegały zmianie i bardziej zbliżały ich do miejsca, gdzie brnie Sakura. Kiedy kunoichi była już na tyle blisko, postanowiła się zatrzymać i zaczekać na śledzących ją ludzi.

Schowała się za drzewami, które w czasie zimy nie tracą liści i czekała cierpliwie na przybyszów a gdy już wystarczając się zbliżyli, ugodziła ich pięścią prosto w twarze.
- Czego ode mnie chcecie ?! – warknęła, gdy zobaczyła ich sylwetki z bliska.
- Dokąd tak pędzisz ? – zapytał jeden z nich
- Nie Wasz interes. Gadać mi tu, czemu od czterech lat nie dajecie mi spokoju, tylko depczecie mi po piętach ?! – warknęła
- Rozkaz – usłyszała
- Od kogo ?
- Nie Twoja sprawa – Sakura w tym momencie zauważyła opaskę i doznała szoku.
- Jesteście z Konohy. Kto Was nasłał ? – zapytała, choć dobrze wiedziała kto. Jednak dla pewności wolała się upewnić.
- Nie Twój interes – usłyszała
- Powiedzcie Utatane i Homurze, że nie zastraszą mnie i przestańcie mnie śledzić, bo i tak zrobię po swojemu ! – warknęła w ich stronę. Pod ich maskami krył się uśmiech zarozumialstwa, jednak Sakura nie mogła go dostrzec.
- Znasz zasady – wtrącił jeden z nich. Haruno jednak ich nie słuchała, uderzyła w ziemię, która natychmiast się rozstąpiła i pobiegła dalej. Jednak nie na długo miała spokój, gdyż zaledwie kilka metrów dalej, tuż przed nią pojawili się ANBU.
- Dokąd to ? – zapytał człowiek z kocią maską
- Nieważne ! – warknęła – Zejdźcie mi z drogi !! – powiedziała, lecz Ci nie chcieli słuchać.
- Skoro nie chcesz po dobroci .. – rzekł ten drugi i tak oto rozpętała się walka między ANBU a Sakurą.

******

Obudzili się skoro świt a właściwie, to zostali obudzeni przez dwie dziewczyny, od rana krzątające się po kuchni i przygotowujące potrawy Wigilijno – Bożo Narodzeniowe.

- Wstawajcie i bierzcie się do roboty ! – rozległ się krzyk Ino, dobiegający z kuchni
- Jakie to męczące … - marudził Shikamaru
- Jestem głodny – narzekał Chouji
- Można prosić Ramen ? – powiedział Naruto na pół przytomny
- Nie marudzić, tylko brać się do pracy ! – usłyszeli głos Ten Ten.
- Przyniosłem choinkę – powiedział Itachi, który zjawił się w kuchni po szklankę wody.
- Dzięki, aby na jednego można liczyć – powiedziała Ino, patrząc kątem oka na porozkładanych na ziemi przyjaciół.

Rozległ się dzwonek do drzwi. Neji podszedł do nich i otworzył. W progu stał Kakashi oraz Jiraya. Mieli takie miny, jakby wypili z kilka skrzynek Sake. Hyuga wpuścił ich do środka a gdy pozostali zobaczyli kim są goście, podnieśli się i przywitali.

- Pan Kakashi, Pan Jiraya ! – zawołała Ten Ten – Wesołych Świąt – powiedziały dziewczyny.
- Wesołych – odpowiedzieli – Co tu się wyprawia ? – zapytał Hatake, drapiąc się po głowie.
- Skoro panowie przyszli, to mogą nam ustroić dom – powiedziała Ten Ten, niosąc gorącą czekoladę.
- Ale my tylko … - zaczął białowłosy
- No prosimy – powiedziała Ino – Sam Pan widzi, co my z nimi mamy – dodała Ten Ten. Kakshi westchnął i zgodził się. Jakoś nie potrafił odmówić im pomocnej dłoni. Normalnie to zniknąłby w kłębach dymu, tłumacząc się że ma jakieś ważne zajęcie do wykonania.
Tak więc dzień w posiadłości Uchiha mijał na dekorowaniu domu, przyrządzaniu jedzenia oraz pakowaniu prezentów. Oczywiście każdy robił to w innym pokoju, by czasami osoba, dla której przeznaczony był upominek, nie zobaczyła go przed zjedzeniem kolacji.

- To my już pójdziemy – powiedział Kakashi – Mamy jeszcze coś do zrobienia
- Trzymajcie się – rzekł Jiraya i razem z Hatake, opuścili dom Uchihów.
- Do widzenia ! – pożegnali się z mężczyznami i zabrali do dalszej roboty.

******

Nie dawali za wygraną. Atakowali ją z każdej strony, chcąc zmusić do zaprzestania walki oraz do odwrotu. Po czasie jaki spędzili w tym miejscu, dowiedzieli się co dokładnie zamierza. Sakura jednak nie miała zamiaru odchodzić ani łamać danej sobie obietnicy. Tego nauczył ją Naruto dawno, dawno temu. Dał jej przykład prawdziwej postawy shinobi. Poddanie się również nie wchodziło w grę. Gdyby to zrobiła, było by po niej a co gorsza, została by zabrana daleko stąd i musiała by znów pokonywać taki szmat drogi – o ile by jej na to pozwolili. Musi to zakończyć jak najszybciej. Ma cel, do którego dąży. Podjęła decyzję, siedząc przez wiele dni w zimnej, oblodzonej jaskini, gdzie warunki na przeżycie był dość ciężkie. Wszystko co przeżyła w ciągu tych czterech lat właśnie zaowocowało a ona nie może i nie chce zmarnować tego, czego się nauczyła w tym okresie.

- Czemu nie dajesz za wygraną ? – zapytał jeden z nich
- Nic z tego. Zbyt długo zwlekałam, by teraz się poddać – rzekła, wykonując jakieś pieczęcie, których oni nie znali.
- Uwierz, że tak będzie najlepiej dla wszystkich – usłyszała
- Wierzyłam w to przez 4 długie lata ale wreszcie coś mi przemówiło do rozsądku. Nie ma mowy, bym zmieniła zdanie – warknęła.
- Jesteś głupia
- Śnieżna zamieć ! – krzyknęła, dotykając białego puchu. Ten od razu poszybował ku górze, tworząc zasłonę dzięki której Sakura mogła zyskać trochę czasu.
- Nie z nami te numery ! – usłyszała krzyk a później zobaczyła jednego z ANBU tuż przed swoim nosem. Od razu poczuła cios, wywołany uderzeniem z pięści. Mało co a straciłaby przytomność, na szczęście udało jej się ustać na nogach.
- Nigdy mnie nie powstrzymacie ! – krzyczała, rzucając ostre noże w przeciwników.
- Póki nie zawrócisz, będziemy Cię atakowali.
- Gdy to zrobię, złamię słowo a Wy i tak będziecie mnie pilnowali, śledząc na każdym kroku – warknęła, znów tworząc pieczęcie.
- Rozkazy trzeba wykonywać – dodał jeden z nich
- Dlaczego jesteście na usługach Korzenia ?! – zapytała pół krzykiem.
- Nie bądź taka ciekawska – odparł drugi
- Widać, że Danzou posługuje się ludźmi niczym pionki w grze – rzekła z nutką ironii.
- Milcz ! – wrzask i głuchy trzask rozległ się po zasypanym lesie. Sakura upadła na ziemię, uderzając o korę drzewa. Syknęła, lecz to jej nie powstrzymało. Mimo iż ból doskwierał w plecach – podniosła się. Zielone jak trawa oczy, błyszczały teraz złością. Gdyby to było możliwe, dało by się dostrzec tańczące płomyki w źrenicach.
- Dajcie mi przejść ! – warknęła
- Już Ci mówiliśmy, że nie możemy ! – kolejny krzyk i trzask, jednak tym razem to Sakura zadała cios, jednemu z nich.
- ANBU powinno strzec dobra wioski, jej mieszkańców a przede wszystkim samej Hokage a nie działać na polecenie jakiejś bandy świrów, którzy ubzdurali sobie coś w głowie i dążą do zniszczenia tego, co powstało dawno temu – warknęła, patrząc im w oczy.
- Niech Cię już o to głowa nie boli – usłyszała.
- Zaraz Ciebie zaboli coś znacznie innego – rzekła i jednym kopnięciem, uderzyła w przyrodzenie mężczyzny. Zwinął się z bólu, upadając na śnieg – Jeden z głowy – dodała, widząc jak poszkodowany nie może się podnieść.
- To Ci nie ujdzie płazem ! – krzyknął
- To Wam nic nie ujdzie, gdy wszyscy się dowiedzą co jest tak naprawdę grane.
- Ty na pewno im tego nie powiesz ! – uderzył ją. Krew polała się z karmazynowych ust. Otarła ją dłonią, spoglądając wrogo na sprawcę.

Walka zdawała się nie mieć końca. Słońce powoli zachodziło, robiło się coraz ciemniej a ich pojedynek wciąż trwał. Dwóch na jedną, to nieuczciwy układ, jednak na polu walki, wszystkie chwyty dozwolone. Mimo iż Sakura była sama, to dawała sobie radę. Bądź co bądź, ale była uczennicą samej Piątej a ta, nauczyła jej wiele w czasie treningów. Nigdy nie spoczywała na laurach gdy w grę wchodziły ćwiczenia z Hokage. Nie było nawet czasu na lenistwo, gdyż blondynka nie dawała jej na to czasu. Żmudna praca przyniosła wiele efektów i zaowocowała w skutkach. Teraz ma zamiar to wykorzystać i pokazać tym dwóm typkom, że się nie da. Haruno nie należy do osób, które tak łatwo się poddają. O nie ! Jest prawdziwą kunoichi, nie lękającą się walki z przeciwnikiem.

Shurikeny, kunai’e, wybuchowe nalepki i cały sprzęt jaki ma przy sobie ninja został wykorzystany do tej potyczki. Przeróżne techniki, którymi dysponowali przeciwnicy, również odkryto przed sobą wzajemnie. Pojedynek zażarty i bardzo ciężki. Determinacja połączona z upartością może przynieść nieoczekiwane skutki. Zasada – „ Nigdy nie lekceważ przeciwnika „ – była tu bardzo ważna. Ostatnie uderzenia, ciosy i resztki chakry. Polegli. Skończyła się czasochłonna walka, która wydawałoby się, że nie miała końca a jednak. W głuchym lesie, gdzie jeszcze niedawno widoczny był bój, zapadła cisza. Żadna broń więcej nie otarła się o siebie, żadna iskra nie została wskrzeszona. Zupełny spokój.

******

Odświętnie ubrani w przyozdobionym pokoju, przy świątecznej choince, zasiadła cała dwunastka przyjaciół. Każdy miał swój talerz i miejsce, które zajęli gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda. Tak duża o pięknym i lśniącym blasku, rozświetlała nie tylko ich pokój ale również całą Konohę i piękną choinkę w samym sercu wioski. Dokładnie o 18:00 rozpoczęli posiłek. Spożywali go przy rozmowach i śmiechach oraz przytaczając różne historie. Była to kolacja Bożonarodzeniowa, więc smutne opowieści nie miały tu miejsca. Czasami jednak, niektórych trzeba było upomnieć a także sprowadzić na ziemię, przypominając im, iż dziś mają wyjątkowe święto i dobre zachowanie jest tu wręcz wymagane.

W tym samym czasie, gdy Konoha była pogrążona w świątecznym letargu, straż wypełniała swoje zadanie. Każdy punkt obronny był „wyposażony” w jednego strażnika zaś główna brama, która przez jakiś czas będzie jeszcze otwarta , była strzeżona przez Izumo i Kotetsu. Oboje siedzieli ciepło ubrani, owinięci w szaliki i z czapkami na głowach, popijając gorącą czekoladę, którą przyniosła im sama Hokage. W tej chwili również była z nimi. Postanowiła pogawędzić trochę z mężczyznami, zwłaszcza iż pełnią wartę i jedyna ich rozrywka, to liczenie płatków śniegu, który właśnie zaczynał sypać.

- Jak się czujecie ? – zapytała blondynka, wystawiając dłoń ku górze aby kryształowy puch opadł jej na wewnętrzną stronę dłoni.
- Bywało lepiej – odpowiedział Izumo.
- Dziękujemy Pani za kakao. Naprawdę czyta nam Piąta w myślach – uśmiechnął się szeroko Kotetsu.
- Nie ma za co – odpowiedziała kobieta – Przy takim mrozie, wskazane jest zażywanie czegoś gorącego – uśmiechnęła się.
- Dobrze, że mamy takiego dobrego Hokage – stwierdził Izumo, przeciągając się. Zaraz poczuł jednak ból w zebrach, gdy Kotetsu uderzył go łokciem i spiorunował wzrokiem za jego zachowanie. Blondynka tylko się zaśmiała i nic nie powiedziała.

Przez całe pół godziny trójka osób przy bramie, rozmawiała ze sobą aby rozgrzać swe zziębnięte od mrozu ciała. Zwłaszcza dwaj shinobi, którzy kilka godzin siedzą na miejscu i nie mogą się z niego ruszyć nawet na chwilę, chyba że w potrzebie, która na ich nieszczęście pojawiała się dosyć rzadko.

- Zamknijcie bramę za pół godziny – rzekła Hokage i skierowała się w stronę gabinetu – Wesołych Świąt – powiedziała na odchodnym.
- W..Wesołych Ś.. Świąt Pani Hokage – odpowiedzieli jej jąkając się jednocześnie. Kobieta pomachała im na pożegnanie i poszła przed siebie, jednak nie zrobiła więcej niż 10 kroków, gdyż strażnicy zawołali :
- Tsunade- sama ! – kobieta odwróciła się natychmiast a jej orzechowe oczy ujrzały kogoś leżącego przy bramie. Natychmiast pobiegła w ich stronę.
- Nie widzieliśmy kiedy się zjawiła. Byliśmy odwróceni w Pani stronę a gdy spojrzeliśmy w lewo, leżała na śniegu – opowiedział Izumo.
- Przynieście trochę kakao – rozkazała. Kotetsu bez wahania wykonał polecenie. Kiedy kobieta chciała napoić przybysza, upuściła kubek a jej źrenice natychmiast się rozszerzyły.

******

Tadam ! ! ! Dziś kolejna notka. Druga w jednym dniu, choć na innym blogu. O tak. Nadrabiam moje zaniedbanie. Postaram się jutro również napisać dwie notki na kolejne blogi. Chciałam dziś jeszcze jedną stworzyć ale boli mnie lewy nadgarstek …. Tak więc jutro do 14:00 postaram się coś napisać. Na który blog, tego jeszcze nie wiem. Może na forever-thogether.

PS. Taka mała informacja. Dziś skasowałam bloga strange-school.pl Niestety chcąc dziś pisać na niego notkę całkowicie nie wiedziałam za co się zabrać co skutkiem było właśnie usunięcie tej opowieści. Nie pytajcie mnie więc o powody, gdyż już je powiedziałam no a teraz pozostaje mi życzyć Wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2010 ROKU !!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz